FRYDERYK N1ETZSCHE
POZA DOBREM l ZŁEM
PRZEŁOŻYŁ
STANISŁAW WYRZYKOWSKI
NAKŁAD JAKÓBA MORTKOW1CZA
Wydanie drugie przejrzane i ponownie porównane z oryginałem.
PRZEDMOWA
Dajmy na to, iż prawda jest kobietą - jakto? nie jest że uzasadnionem podejrzenie, iż wszyscy filozofowie, o ile byli dogmatykami, źle się znali na kobietach? iż straszliwa powaga, niezdarne natręctwo, z jakiem ku prawdzie zmierzać dotychczas zwykli, niewłaściwymi były i nieprzystojnymi środkami, by właśnie zjednać sobie białogłowe? Ta pewna, iż zjednać się nie dała: - a dogmatyka wszelkiego rodzaju dzisiaj w postawie żałosnej i bezsilnej stoi. Jeśli jeszcze wogóle stoi, gdyż niebrak szyderców, którzy utrzymują, iż upadła, iż wszelka dogmatyka leży powalona, ba nawet, iż wszelka dogmatyka już dogorywa. Mówiąc poważnie, można mieć uzasadnioną nadzieję, iż wszelkie dogmatyzowanie we filozofii, lubo poczynało sobie tak uroczyście, tak ostatecznie i nieodwołalnie, było snadź tylko szlachetnem dzieciństwem i początkowaniem; i czas może już nader bliski, gdy coraz dokładniej pojmować się zacznie, co właściwie już wystarczało, by utworzyć węgły do takich wzniosłych i bezwzględnych budowli filozoficznych, jakie dotychczas piętrzyli dogmatycy: - jakiś przesąd ludowy z niepamiętnych czasów (jak przesąd o duszy, który jako przesąd o subiekcie i jaźni po dziś dzień jeszcze bruździć nie zaprzestał) jakaś gra słów może, jakieś pokuszenie ze strony gramatyki lub zuchwałe uogólnienie faktów nader ciasnych, nader osobistych, nader ludzkich, arcyludzkich. Filozofia dogmatyków była snadź przyrzeczeniem jeno, danem z góry poprzez lat tysiące, jak za jeszcze dawniejszych czasów była astrologia, na usługi której spotrzrbowano snadź więcej pracy, pieniędzy, bystrości i cierpliwości, niźli dotychczas dla którejkolwiek rzeczywistej wiedzy: - jej to oraz jej nadziemskim uroszczeniom zawdzięczamy w Azyi i Egipcie wielki styl budowniczy. Zda się, iż wszystkie wielkie rzeczy, by wiekuistem dążeniem wpisać się w serce ludzkości, jako potworne i przerażające straszydła musiały pierwej nawiedzić ziemię: lakiem straszydłem była dogmatyczna filozofia, naprzykład nauka Vedanty w Azyi, platonizm w Europie. Nie bądźmy względem niej niewdzięczni, acz niewątpliwie przyznać też należy, iż najgorszym, najuporczywszym i najniebezpieczniejszym ze wszystkich dotychczasowych błędów był błąd dogmatyków, mianowicie platoński wynalazek czystego Ducha oraz Dobra samego w sobie. Teraz atoli, gdy ten przezwyciężony, gdy Europa po tej zmorze oddycha i co najmniej zdrowszego - snu zażywać może, jesteśmy my, których zadaniem czuwanie jest jedynie, spadkobiercami wszystkiej tej siły, którą walka przeciw błędowi temu wyhodowała. Jużcić, mówić w ten sposób o duchu i o Dobrem, jak to czynił Plato, znaczyło to wywrócić prawdę na nice, zaprzeczyć perspektywiczności nawet, temu zasadniczemu warunkowi wszelkiego życia; zaś, jako lekarz, spytać owszem się godzi: skąd taka choroba u najpiękniejszej rośliny starożytności, u Platona? zepsułże go zły Sokrates istotnie? psułże Sokrates młodzież naprawdę? i zasłużył zatem na swą cykutę? - Atoli walka przeciw Platonowi, lub, mówiąc przystępniej i popularniej, walka przeciw tysiącletniemu naciskowi chrześciańsko-kościelnemu - gdyż chrześciaństwo jest platonizmem dla ludu - wytworzyła w Europie wspaniale napięcie ducha, jakiego na ziemi jeszcze nie było: z tak napiętego luku do najdalszych można strzelać teraz celów. Wprawdzie europejczyk odczuwa napięcie to jako niedolę i dwukrotnie już były usiłowania w wielkim stylu, by luku zwolnić, raz przez jezuityzm, następnie przez demokratyczne oświecenie; - to ostatnie przy pomocy wolności prasy tudzież czytania dzienników mogłoby istotnie dokazać, iż duch nie tak już łatwo będzie odczuwał siebie jako niedolę. (Niemcy wynaleźli proch - całe uznaniel ale skwitowali się znowu - wynalazłszy prasę). My wszakże, którzy nie jesteśmy ani jezuitami, ani demokratami, ani niedość Niemcami nawet, my dobrzy europejczycyi wolne, bardzo wolne duchy - my mamy ją jeszcze, tę całą niedolę ducha i cale luku jego napięcie! A może także strzałę, zadanie, kto wie? cel...