Leniwiec



4 - tylu nas jest.
5 - tyle mamy instrumentów (akordeon, puzon, gitara, bas, perkusja).
6 - lat minęło i nie zanosi się na rychły koniec.
kilkanaście - rakiet amerykańskich i rosyjskich zaginęło w trakcie kolejnych misji marsjańskich. Co się z nimi stało? - Odpowiedzi szukaj na naszej kasecie. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem wam, że z całą sprawą coś wspólnego mają skini. 16 - godzin na dobę śpi prawdziwy leniwiec, a nazwa zobowiązuje.
20 - osób przyszło na nasz najmniejszy koncert (w tym moja dziewczyna, organizatorzy i muzycy z trzech innych kapel, które miały grać).
26 - stopni mrozu było w garażu na jednej z prób. Dzień wcześniej w wiadomościach mówili o rekordowo niskich temperaturach lecz nikomu nawet nie przyszło do głowy, że próbę można przełożyć. Pomyślałem wtedy o znanym haśle: punk to nie łaskotki. Po pół godzinie grania spuściłem nieco z tonu. Brak czucia w palcach daje wiele do myślenia.
100 - (a nawet więcej) koncertów za nami, niestety zdecydowana większość z nich odbyło się w Jeleniej Górze i okolicach. Mamy nadzieję, że to się zmieni.
200 - wat ma wzmacniacz do naszych przodów. Zrobiłem go sam z dwóch starych "eltronów". I to właśnie jest D.I.Y. Na jednym z koncertów graliśmy z Mass Murderers z Francji. Organizator wystawił dwie kolumny unitra (model znany z apelów szkolnych) i kable bez wtyczek. Powiedział jeszcze "śmiało, zaczynajcie". Francuzi się załamali. Jednak dla nas w tamtych czasach to była normalka. Trochę taśmy klejącej, kilka zapałek i wszystko zaczęło chodzić. Francuzi nie mogli się nadziwić, a ich basista nazwał mnie Mc Gaiverem. Na szczęście teraz ze sprzętem jest trochę lepiej, choć nie wszędzie.
500 - metrów jest z garażu, w którym gramy próby, do tamy na Wrzosówce. Tam, w scenerii industrialno-naturalnej zorganizowaliśmy koncert pierwszomajowy dla tych, którzy mają w dupie pochody. Widowisko podziwiane było przez jedno pokolenie załogantów oraz przez cztery pokolenia spacerowiczów. Nigdy więcej nie udało nam się zagrać ani tak blisko domu, ani w tak dziwnym miejscu.
550 - wytłaczanych palet na jajka przykleiliśmy w naszym garażu by poprawić akustykę. Do tego doszły jeszcze wykładziny, kotary i gąbki. Muzyk punk-rockowy musi się znać na wszystkim.
700 - osób przyszło na największy koncert na jakim graliśmy. Frekwencja naturalnie nie była naszą zasługą.
1100 - kilometrów jest do Alphen an den Rijn w Holandii. Zupełnie przypadkowo udało nam się tam zagrać w jednej ze szkół. Publiczność siedziała na eleganckich fotelach, w rękach trzymając kolorowe programy imprezy. Przed nami, przez trzy godziny, grali m.in. gitarzyści klasyczni, harfistka, pianiści, różnej wielkości grupy smyczkowe i orkiestry . Na samym końcu my - początkująca kapela punkowa. Cuda jednak się zdarzają. Po pierwszych nutkach większość nauczycieli wyszła, a wynudzona całą tą klasyką wiara rzuciła się na i pod scenę i zabawa była jak trzeba.
1125 - gdyby miało mnie na wokalu to ludzie mówili by, że to zwykły punk a nie old school hard core. Wszyscy walczymy o to samo, więc nie dzielmy się niepotrzebnie.
2200 - zł zapłaciliśmy za nagranie w Studio Radia Wrocław "Tuba". Starczyło tego zaledwie na 27 godzin, w tym czyste nagrywanie trwało 9 godzin, reszta to ustawienie sprzętu i miksy.
8200 - zł i dużo czasu, w oczekiwaniu na super okazje, trzeba stracić by mieć sprzęt podobny do naszego (czyli niezbyt dobry). Nie dziwcie się więc, że w Polsce jest tak mało młodych, dobrych kapel.
Bardzo dużo - szacunku należy się Zakonowi Żebrzących, od których właściwie zacząłem przygodę z punk-rockiem.
oo - zdziwienie budzi w nas fakt, że ludzie ze sceny w dużej mierze zajmują się opluwaniem innych ludzi/kapel/zinów itp. zamiast zająć się czymś twórczym/pożytecznym/ważnym. Ze świecą trzeba szukać wywiadu, w którym redaktor nie stawia kapeli 100 zarzutów lub nie pyta o zdanie na temat zdrad/kłamstw/nielogiczności innych. Do tego dochodzi biblijne pytanie o stworzenie kapeli i zmiany składu w ostatnich 10 latach. Na prawdziwą treść zostaje niewiele miejsca. My próbujemy promować to co inni robią dobrze. Pozdrawiamy wszystkich organizatorów koncertów, wydawców, dystrybutorów i muzyków. Panom od zinów życzymy więcej zrozumienia dla zapału innych i dziękujemy za miłe, dobre odstępstwa od dziwnej normy..